Koło Łowieckie Szarak w Myszkowie

Aktualności

DARZ BÓR!

DARZ BÓR!

29/06/2015

W dziale GALERIA nowe zdjęcia. ZAPRASZAMY

Aktualności

[BEZPIECZEŃSTWO]

W trosce o najwyższe standardy bezpieczeństwa przy wykonywaniu polowania  Polski Związek Łowiecki informuje o powołaniu zespołu ds. poprawy bezpieczeństwa na polowaniach.

27 sierpnia 2025 r., Łowczy Krajowy Eugeniusz Grzeszczak powołał zespół zadaniowy, którego celem jest przeanalizowanie najczęstszych przyczyn wypadków z użyciem broni palnej myśliwskiej oraz opracowanie propozycji rozwiązań, które mogą wpłynąć na poprawę bezpieczeństwa polowań – zarówno dla myśliwych, jak i osób postronnych.

W skład zespołu wchodzą: przewodniczący gen. Mirosław Gawor – dwukrotny szef Biura Ochrony Rządu, prof. Dariusz J. Gwiazdowicz – przewodniczący Komisji Naukowej Naczelnej Rady Łowieckiej, Maciej Szmit – dyrektor ds. Nadzoru w Biurze Zarządu Głównego PZŁ, Sławomir Szymański – adwokat, Miłosz Kościelniak-Marszał – doktor nauk prawnych, adwokat, sędzia-instruktor strzelectwa PZŁ, instruktor strzelectwa PZSS, biegły sądowy z zakresu wypadków na polowaniach oraz Hubert Hamulecki –  prawnik, w latach 2019-2024 radca ministra i Naczelnik Wydziału Łowiectwa w Ministerstwie Klimatu i Środowiska.

Prace Zespołu zakończą się przedstawieniem wyników Zarządowi Głównemu PZŁ do dnia 30 września 2025 r.

Źródło: www.pzlow.pl

[IGO]

Wygląda jak szop, ale to nie on. Inwazyjny drapieżnik opanował całą Polskę.

Jenot przed zimą porasta puchatym futrem i zapada w sen zimowy

Tak wiele mówi się ostatnio o groźnej dla polskiej przyrody inwazji amerykańskiego szopa pracza, że mało kto pamięta o niezwykle podobnym drapieżniku, żyjącym w Polsce od kilkudziesięciu lat. Minęło sporo czasu, a o jenocie jako o gatunku inwazyjnym wielu zapomniało. A on dalej mocno oddziałuje na polską przyrodę. I nadal jest na liście gatunków inwazyjnych, co niesie za sobą określone konsekwencje. Nie można takich gatunków wpuszczać do środowiska, przemieszczać ani nawet posiadać bez zezwolenia. Gdy ktoś np. schwyta rannego jenota, nie może go wypuścić wypuścić z powrotem na łono natury. Wszystko dlatego, że to zwierzę nie jest częścią naszej przyrody, chociaż głęboko się w niej zakorzeniło.

Jenot miał na to sporo czasu. Mieszka w Polsce już od 70 lat. Na nasze szczęście jenoty nie stały się przez te 70 lat nadzwyczajnie liczne. Ich inwazja była intensywna, zwłaszcza w początkowym okresie, ale nie przybrała takiej skali jak obecna, której dokonują szopy pracze. One są straszną plagą polskiej przyrody i realnie jej zagrażają. Jenoty nie dokonały aż takiego spustoszenia. Co nie znaczy, że nie dokonały go w ogóle, bo wpływ tego gatunku na polski ekosystem był fatalny i niszczycielski. Tym bardziej, że w początkowej fazie w naszych lasach nie za bardzo wypadało go ścigać i usuwać. Był wszak darem bratniego Związku Radzieckiego. To pewna metafora, ale rzeczywiście jenoty pochodzą z ZSRR. Ich ojczyzną jest Daleki Wschód. To rosyjski Kraj Nadamurski w dorzeczu rzek Amur i Ussuri, dlatego niekiedy nazywa się je „szopami ussuryjskimi”. Nieprawidłowo, gdyż jenot bardzo przypomina szopa, ale nim nie jest i nie należy do rodziny szopowatych.

Jest psem, krewnym lisów, wilków i szakali. Jako psowaty stanowi gatunek bardzo nietypowy pod wieloma względami i na wielu polach to wyjątek. Potrafi np. wchodzić na drzewa, czego psowate – poza urocjonem wirginijskim – nie praktykują. To poszerza jego bazę pokarmową znacznie ponad to, czym psowate zazwyczaj się żywią. W tym problem.

Jenot zjada niemal wszystko, co złapie. Żaby, traszki padają jego ofiarami na mokradłach i brzegach zbiorników wodnych zwłaszcza w ich okresie godowym, gdy jenoty wręcz je dziesiątkują. Do tego to wszechstronne i wszystkożerne zwierzę łapie również ryby, skorupiaki, gryzonie, wybiera ptasie jaja – jest w zasadzie groźny dla każdego małego kręgowca w Polsce. Wszechstronność jenota to jego droga do sukcesu, ale też i zmora miejsc, w które trafia. Drugą jest kolejny wyjątek w ramach rodziny psowatych – sen zimowy. Jego krewni nie zapadają w zimowy letarg, a jenot to robi. To jego sposób na przetrwanie ciężkich zim na dalekiej, wschodniej Syberii. Zwierzę przybiera na masie, obrasta puchatym futrem i zasypia. Właśnie, futrem… To ono stało się przyczyną wszelkiego zła, bowiem z uwagi na tę efektowną okrywę włosów porastającą go jesienią jenot stał się cenionym zwierzęciem futerkowym.

Hodowany był z tego względu w klatkach od dawna, aż wreszcie w Związku Radzieckim, który zwierzętami futerkowymi stał, ktoś wpadł na pomysł: po co trzymać jenoty w tych klatkach i żywić je drogą karmą, skoro można je wypuścić i one sobie poradzą tak, jak radzą sobie pod Władywostokiem i Chabarowskiem? Skoro żyją na Syberii, to przecież mogą także zamieszkać pod Moskwą, Mińskiem czy Kijowem. Tak się zaczęło. Plan wprowadzenia jenota ussuryjskiego do radzieckiej przyrody w europejskiej strefie imperium był planem państwowym. Opracowano i wytypowano kilkadziesiąt obwodów w europejskiej części Rosji Radzieckiej i to tam począwszy od 1928 r. wypuszczano zwierzęta.

W latach trzydziestych proceder, uznany za genialny, przybrał na sile. Jenoty odłowione na Syberii wprowadzono do lasów od Leningradu po Kaukaz, od Murmańska po Kirgistan. Cały ZSRR był wkrótce ich pełen, bez badań i bez baczenia na konsekwencje. Nie trzeba dodawać, że jenot nie zna granic i szybko zaczął przenikać do sąsiednich państw. Finlandia była pierwsza, tam zwierzę widziano jeszcze przed drugą wojną światową.

Główny podbój nastąpił już po wojnie. Wtedy np. niepodległe przed wojną Litwa, Łotwa i Estonia znalazły się w radzieckich granicach i same jenota u siebie wprowadzały. Łotysze wypuścili go w 1948 r. i do dzisiaj gorzko żałują. Estończycy i Litwini podobnie. W Polsce pierwszego jenota widziano w 1955 r. w Puszczy Białowieskiej i pod Augustowem, zatem niewątpliwie przyszedł z radzieckiej strony. Alarmowanie, zwalczanie go nie było wtedy mile widziane, więc jenoty w Polsce mnożyły się bez przeszkód. Na początku lat sześćdziesiątych na Łotwie przyznano, że jest problem, gdyż liczba tych drapieżników w małej republice idzie w tysiące. Polska problem miała również. Przez kilkadziesiąt lat jenot dotarł aż do zachodniej Europy, a w Polsce jest dość liczny, aczkolwiek nie jest to inwazja tak apokaliptyczna jak w wypadku szopa. Trudno powiedzieć, ile jenotów żyje w naszym kraju. Kilkanaście, bardziej kilkadziesiąt tysięcy.

Jenoty kolonizowały Polskę i do końca lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku zajęły prawie cały kraj z wyjątkiem gór. Zagęszczenie jenotów w zależności od środowiska waha się od 1 do 5 na jeden kilometr kwadratowy. Hodowle jenotów na fermach w Polsce rozpoczęto na początku lat 60. Obecnie hoduje się je w ok. 39 gospodarstwach a całkowita liczba osobników hodowlanych wynosi ok. 18 tys. (stada podstawowe plus liczba produkowanych skór). „Dopływ osobników zbiegłych z ferm do dziko żyjących populacji jest raczej niewielki lub średni, na co wskazują analizy genetyczne populacji fermowej i dziko żyjącej” – informuje Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska.

Powoli przywykliśmy, że jenot w Polsce jest i wiele osób może już nawet nie kojarzyć, że pochodzi spoza naszego kraju. Albo mylić go z szopem czy borsukiem, który akurat jest rdzenną częścią polskiej przyrody. Przyzwyczajenie to druga natura, ale jenot niezmiennie wyrządza szkody w ekosystemie tak, jak wyrządzał je w latach pięćdziesiątych i kolejnych. I jest problemem. Np. Dania wyznaczyła sobie za cel wyeliminowanie jenota ze swojej przyrody. Na razie jej się to nie udało.

Źródło: zielona.interia.pl

[ZWIERZYNA ŁOWNA]

Wilki i rysie patrzą na niego i odpuszczają. Borsuk ma coś, co je odpycha.

Jama w ziemi wykopana w lesie jest dość obszerna, ale prowadzi do niej w miarę wąskie wejście i wyjście. Z tej dziury wychyla się nagle głowa, której nie sposób nie zauważyć. Ma białe i czarne pasy, widoczne z daleka. To borsuk.

Borsuk, czyli jaźwiec

Borsuk ma trudną do pomylenia sylwetkę i charakterystyczne biało-czarne pasy na głowie

Borsuki ważą nawet 15 kg i są największymi łasicowatymi w naszym kraju. W Polsce nie występuje jeszcze większy od nich rosomak. Borsuk to nazwa pochodząca z języka tureckiego, wcześniej w Polsce to zwierzę znane było jako jaźwiec. Do niedawna uważano, że mamy jeden gatunek borsuka w Eurazji.

Teraz wiemy, że są trzy:
· borsuk europejski żyjący do Wołgi i Iranu,
· borsuk azjatycki ze środkowej Azji, Chin i Mongolii,
· oraz borsuk japoński.

Być może zwierzęta z Kaukazu, Bliskiego Wschodu, Iranu i Afganistanu to jeszcze inny, czwarty gatunek.

W przyrodzie dominuje wszak zasada, że należy unikać obcych spojrzeń i wrażych oczu. Lepiej być niezauważonym, wtopić się w tło, znieruchomieć, wyglądać jak ściółka leśna, gałąź, zieleń trawy, jak dziura w niczym. Wtedy jest się bezpiecznym i wiele zwierząt stosuje taką właśnie taktykę, by nikt ich nie dostrzegł. Tymczasem ostentacja borsuka jest zastanawiająca. Zwierzę ma nie tylko charakterystyczne i dość kontrastowe ubarwienie całego ciała, z szaro-popielatym wierzchem i czarnym spodem. Do tego dochodzi głowa w biało-czarne pasy, jak zebra. Jest widoczny zarówno za dnia, jak i w nocy, o świcie i zmierzchu, gdy żeruje na otwartej polanie, ale też gdy skrycie wychyla się z nory.

Borsuk kopie nory, które przyciągają innych

Może właśnie wtedy, gdyż to newralgiczny i trudny moment dla borsuka. Ten duży i największy w Polsce przedstawiciel łasicowatych kopie rozległe nory, całe ich systemy. Korytarze ciągną się na kilka metrów w bok i nawet trzech metrów pod ziemią. Są duże, by zwierzę mogło się przecisnąć, więc owalne wejście ma pół metra średnicy. To tak potężny system kopalniany, że często korzystają z niego inne zwierzęta. Niekiedy nawet przez eksmisję właściciela. Lisy na przykład nauczyły się, że borsuk to zwierzę bardzo czyste i nieznoszące niechlujstwa. Buduje specjalne komory latrynowe na odchody i mocz, nie załatwia się byle gdzie. Gdy lis zaczyna mu zanieczyszczać dom, jest szansa, że zniesmaczony borsuk go opuści. Te nory są tak rozległe, że niekiedy stwarzają problem. Borsuk w norach ma wiele wejść i komnat, ale najbardziej ryzykuje, gdy się z nich wychyli. To wtedy może nastąpić atak kogoś, kto wypatrzył jamy i zaczaił się przy nich.

Kto mógłby polować na borsuka? W Polsce w grę wchodziły tylko dwa potencjalne drapieżniki – wilk i ryś. Rafał Kowalczyk i Paweł Średziński w znakomitej książce „Borsuk, władca ciemności. Biografia nieautoryzowana” wspominają o tym, że wśród 130 ofiar wilków i 170 ofiar rysiów w Puszczy Białowieskiej nie znaleziono jednak resztek borsuków.

Owszem, w innych miejscach zdarzały się takie przypadki, gdy wilcze i rysie odchody zawierały resztki borsuczej sierści i innych fragmentów ich ciał, ale to jeszcze nie znaczy, że wilki i rysie na nie polują. Mogły pożywić się padliną i martwym borsukiem. Podobnie rzecz się ma z dużymi ptakami, jak orzeł przedni czy puchacz. Teoretycznie mogą upolować nawet ważącego ponad 10 kg borsuka, ale to raczej się nie zdarza. I niekoniecznie dlatego, że borsuk jest za duży, gdyż i wilk, i ryś, i orzeł przedni, i puchacz polują na zwierzęta znacznie większe. Może je odstraszać również agresywność czy natura borsuków, ale żeby ją rozpoznać, muszą najpierw zidentyfikować samo zwierzę. Kontrastowa sierść jest do tego idealna.

Borsuk wysyła ostrzeżenie. Biało-czarne pasy to nie blef.

W przyrodzie takie ubarwienie, zwłaszcza pasiaste, często jest ostrzeżeniem. Weźmy skunksa albo ratela, czyli zwierzęta najbliższe borsukowi. Ratel przestrzega dwukolorowym wyglądem, że jest silny i agresywny i lepiej zostawić go w spokoju. Skunks też jest dwubarwny i też alarmuje – nie podchodź, bo wystrzelę smrodliwą substancję.

Głowa borsuka ma prawdopodobnie tę samą funkcję, która przydaje się w newralgicznym momencie, czyli podczas wyglądania z nory. Potencjalny napastnik czeka, co wylezie i jest gotowy do ataku. Widząc jednak głowę w biało-czarne pasy, raczej odpuści. Właściciel nie jest łatwym przeciwnikiem, to zapewne zakapior, zatem lepiej odpuścić. Pazury tak dobrze kopiącego zwierzęcia są potężne, mogłyby poharatać wilka czy rysia. Zatem to nie jest ostrzeżenie bez pokrycia. Jeżeli niedoświadczony wilk ruszył kiedyś na borsuka, już o tym wie. I to może tłumaczyć, dlaczego wśród ofiar wilków czy rysiów niemal nie ma borsuków, chociaż teoretycznie trudno pominąć tak kuszący kąsek ważący ponad 10 kg. Głodny wilk musi to rozważać. Biało-czarne pasy ułatwiają podjęcie decyzji. Odmownej.

Nawet zgraja wilków nie da rady jednemu borsukowi

Skuteczności tej taktyki dowodzą m.in. nagrania z fotopułapek. Całkiem niedawno fotopułapka Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży udokumentowała taką interakcję – na zdjęciach widać wilka, który omija bojowo nastroszonego borsuka. Barwy wojenne skutecznie zniechęcają przeciwników, zwłaszcza że borsuki potrafią boleśnie ugryźć, wbijając w ciało wroga swe masywne zęby. Taka ochrona przydaje się szczególnie ze względu na fakt, że nory borsuków są dość często odwiedzane przed duże drapieżniki: wilki i rysie Borsucze nory, choć często odwiedzane przez inne zwierzęta, pozostają jednak nietknięte. Borsuk wykłada kawę na ławę. Biało-czarne pasy są jak barwy wojenne, jak pokaz siły. I niewielu decyduje się to sprawdzić.

Źródło: zielona.interia.pl

[KAMPANIA SPOŁECZNA]

Bezpieczniej na drogach także dzięki myśliwym

Do wzrostu bezpieczeństwa na polskich drogach przyczynia się kampania społeczna „Noga z gazu! Zwierzęta nie znają znaków drogowych” ostrzegająca przed skutkami zderzeń z dzikimi zwierzętami. Co zrobić, gdy do takiego zdarzenia dojdzie?

Wakacje sprawiają, że na drogach – również prowadzących przez tereny leśne – rośnie liczba samochodów. Według najnowszych danych Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA), w ubiegłoroczne wakacje (lipiec i sierpień) sezonowy wzrost ruchu na drogach o charakterze gospodarczym wyniósł ok. 9 proc., a na drogach turystyczno-rekreacyjnych 32–36 proc.

Więcej aut oznacza również większe prawdopodobieństwo zderzenia z dzikimi zwierzętami. Rocznie na drogach giną zarówno mniejsze gatunki (np. żaby, jeże czy wiewiórki), jak i większe (np. sarny, dziki, a także wilki, rysie czy łosie). Dokładne dane są trudne do ustalenia, bo wypadki ze zwierzętami często nie są zgłaszane ani dokumentowane. Szacuje się jednak, że rocznie ofiarami kolizji padają tysiące zwierząt. Choć do tych zdarzeń dochodzi najczęściej w okresach wzmożonej aktywności zwierząt, takich jak wiosna i jesień, to na drogach, szczególnie leśnych, na zwierzęta trzeba uważać przez cały rok. Do niespodziewanego spotkania z nimi może dojść najczęściej o zmroku, nocą lub o świcie.

Trzeba też pamiętać o możliwych tragicznych skutkach takiego zdarzenia dla ludzi. Jak podaje Polski Związek Łowiecki, siła kolizji z sarną ważącą 20-30 kg wynosi 500 kg, a z łosiem ważącym 200-300 kg to nawet 3,5 tony. Według statystyk, w Polsce, w wyniku kolizji ze zwierzętami rocznie 300 osób zostaje rannych, a 14 traci życie. Nawet jeśli udaje się uniknąć obrażeń, to uszkodzeniu, często poważnemu, ulega samochód.

Jak uniknąć takich zdarzeń? Aby zwrócić uwagę kierowców na ten problem, Polski Związek Łowiecki (PZŁ) prowadzi kampanię społeczną „Noga z gazu! Zwierzęta nie znają znaków drogowych”, którą objęły patronatem GDDKiA oraz Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego.

Akcja przypomina o konieczności zachowania szczególnej ostrożności na drogach turystycznych i rekreacyjnych prowadzących przez tereny leśne oraz na wszystkich innych, gdy zobaczymy znak A-18b, ostrzegający o możliwości napotkania dzikich zwierząt. Znak ten stosuje się w miejscach, w których często przekraczają one jezdnię, np. przy wjazdach do lasów lub w pobliżu szlaków migracyjnych.

Celem kampanii jest zwiększenie bezpieczeństwa na drogach – ochrona zarówno życia ludzi, jak i dzikich zwierząt poprzez promowanie odpowiedzialnego stylu jazdy i unikanie niebezpiecznych sytuacji. Akcja prowadzona jest od 2022 r., została wpisana w Strategię zrównoważonego łowiectwa w Polsce do roku 2030 z perspektywą do 2035 r.

Polacy dostrzegają również inne działania myśliwych wpływające na bezpieczeństwo na drogach. Z opublikowanego w marcu badania „Opinia społeczna na temat myśliwych oraz Polskiego Związku Łowieckiego” przygotowanego przez PBS na zlecenie PZŁ wynika, że aż 56 proc. respondentów uważa, że działania myśliwych w zakresie odstrzału dzikich zwierząt łownych mogą zmniejszyć liczbę kolizji. Takie przekonanie deklarują najczęściej osoby z miast powyżej 200 tys. mieszkańców (71 proc.).

Z kolei 62 proc. wskazuje, że działania te są szczególnie uzasadnione w miejscach narażonych na kolizje z dziką zwierzyną. Ponownie najczęściej taki pogląd deklarują mieszkańcy miast powyżej 200 tys. ludności (77 proc.). Tylko 22 proc. badanych twierdzi, że odstrzał nie pomoże zmniejszyć liczby kolizji.

Co powinniśmy zrobić, gdy do takiego zdarzenia dojdzie? Przede wszystkim, jeśli jesteśmy świadkami, musimy udzielić pomocy ludziom. Niezależnie od tego, czy jesteśmy sprawcami (gdy nic nam się nie stało), czy świadkami zdarzenia, zgodnie z prawem naszym obowiązkiem jest udzielenie pomocy potrąconemu zwierzęciu. Z kolei obowiązkiem gminy, na której terenie doszło do kolizji, jest zapewnienie całodobowej opieki weterynaryjnej w przypadkach zdarzeń drogowych z udziałem zwierząt, zarówno domowych, gospodarskich, jak i dzikich.

Widząc potrącone zwierzę, mamy obowiązek zatrzymania się i sprawdzenia, w jakim jest stanie. Musimy przy tym włączyć światła awaryjne i ustawić trójkąt ostrzegawczy. Powinniśmy zabezpieczyć zwierzę przed zagrożeniem ze strony innych pojazdów i, w miarę możliwości, nie ruszać go do przyjazdu służb. Należy pamiętać, że ranne zwierzę, szczególnie dzikie, może być niebezpieczne, należy więc zachować szczególną ostrożność.

Prawo nie przewiduje odpowiedzialności za nieumyślne potrącenie zwierzęcia. Jednak odpowiadamy już za nieudzielenie pomocy po potrąceniu lub niezawiadomienie jednej ze służb, które wskazuje ustawa o ochronie zwierząt (PZŁ, organizacja społeczna, której statutowym celem działania jest ochrona zwierząt, policja, Straż Ochrony Kolei, Straż Gminna, Straż Graniczna, Służba Leśna, Służba Parków Narodowych, Państwowa Straż Łowiecka, strażnik łowiecki lub Państwowa Straż Rybacka). Za nieudzielenie pomocy rannemu zwierzęciu lub niezawiadomienie jednej z uprawnionych służb grozi kara grzywny do 5 tys. zł lub do 3 lat więzienia.

A co z odszkodowaniem za uszkodzone auto? Sprawa jest skomplikowana, a każdy przypadek jest rozpatrywany indywidualnie. Warto jednak wiedzieć, że jeśli nie było innych osób ani okoliczności, które wpłynęły na zdarzenie, to przy uderzeniu w dzikie zwierzę ubezpieczenie OC nie pokrywa kosztów naprawy. Wymagane jest wówczas AC.

Warto pamiętać, aby zabezpieczyć na miejscu zdarzenia dowody, które będą pomocne przy ubieganiu się o odszkodowanie – powinniśmy wezwać policję i zrobić zdjęcia (dokumentujące np. brak znaku ostrzegawczego A-18b) oraz spisać dane ewentualnych świadków.

MATERIAŁ POWSTAŁ WE WSPÓŁPRACY Z POLSKIM ZWIĄZKIEM ŁOWIECKIM

Źródło: turystyka.rp.pl

[ZWIERZYNA ŁOWNA]

PRZYSMAKI ROGACZY

 

W ostatnich dziesięcioleciach wiele łowisk całkowicie zmieniło swój charakter. Z jednej strony zmiany, jakie zaszły w kulturze rolnej, negatywnie odbiły się na bioróżnorodności, ale z drugiej wiecznie zielone pola zapewniają zwierzynie kopytnej wysokoenergetyczne pożywienie.

Obwody łowieckie dodatkowo zyskały nowe tereny leśne i tym samym powiększył się znacząco areał bytowania dla zwierzyny grubej. Taki proces zazwyczaj cieszy myśliwych, ale zauważamy, że zalesianie terenów rolniczych i naturalna sukcesja niosą ze sobą również ograniczenie przestrzeni życiowej dla wielu cennych gatunków środowiska polnego.

Biolodzy prowadzą wiele badań nad wpływem tych nowych warunków bytowania na poszczególne gatunki. Wnioski dostarczają informacji, które mogą obalić wiele stereotypów, jakimi kierowaliśmy się nie tylko w łowiectwie.

Postęp techniczny daje dzisiaj naukowcom narzędzia, o jakich ich poprzednicy nie mogli nawet śnić. Dlatego wiedza, jaką otrzymujemy, pozwala na nowo zrozumieć przyrodę, a dzięki temu sprawniej zarządzać zasobami przyrodniczymi.

Smakosze ziół

Wydawało się wszystkim, że najlepiej poznanym gatunkiem łownym była sarna. Dzisiaj, dzięki badaniom, wiemy, że nie jest typowym mieszkańcem lasu. Spotykamy ją tam, ale tylko dlatego, że użytkowanie lasu, jakie prowadzi człowiek, tworzy środowisko, w którym sarny znajdują w środku lasu roślinność podobną do występującej na jego obrzeżach. Dlatego naukowcy skłaniają się do hipotezy, że to właśnie sposób prowadzenia gospodarki leśnej w głównej mierze determinuje wielkość populacji tzw. sarny leśnej.

Wbrew powszechnej opinii sarna nie przepada za lasem i również nie preferuje w swoim jadłospisie traw. Lista gatunków, którymi się odżywia, jest w rzeczywistości tak długa, że nie ma możliwości stworzenia jej dokładnego spisu. Dodatkowo rośliny preferowane w jednym siedlisku, w innym mogą zajmować ostatnie pozycje sarniego menu. Taka różnorodność w jadłospisie podyktowana jest głównie dostępnością żeru. Wbrew pozorom sarnom, tak jak nam, najbardziej smakuje to, co rzadko spotyka.

Wśród całej zwierzyny płowej sarna jest największym smakoszem wszelkich ziół. Jednak nie wszystkie rośliny, nie wszędzie i nie w każdym czasie są pobierane przez sarny w jednakowym stopniu. To zróżnicowanie wyboru może być związane z przyzwyczajeniem poszczególnych osobników albo być pochodną różnego składu roślin oraz ich różnych walorów smakowych i zapachowych w poszczególnych siedliskach.

W wypadku sarny obowiązuje jednak podstawowa zasada – wszelkie młode listki są łatwiejsze do strawienia i przez to bardziej preferowane. Świeża, młoda zieleń zawsze sarny przyciąga. Pierwsze listki i kwiaty wiosenne są zjadane szczególnie chętnie. Należą do nich między innymi mniszek, podbiał, miodunka i pierwiosnek.

Na terenach rolniczych dużą rolę odgrywają rośliny uprawne. Rzepak jest spożywany przez zwierzynę w czasie zimy i wiosną, ale potem znacznie traci na atrakcyjności z powodu „zdrewnienia”. Podobnie jest w wypadku słonecznika, groszku i lucerny, które są chętnie pobierane, gdy rośliny te są jeszcze młode. Spośród roślin łąkowych młoda, świeża koniczyna smakuje sarnom szczególnie. Równie chętnie wiosną spożywane są niemal wszystkie gatunki zbóż.

Ulubionym pożywieniem sarny są również miękkie pędy świerków, podobnie jak wiosenne pędy sosny i brzozy, którymi w innym czasie zwyczajnie gardzą. Tak samo jest w wypadku pozostałych gatunków drzew. Wiosną rządzi zasada: tam, gdzie sięgają pierwsze promienie słoneczne napędzające wegetację, tam zawsze spotkamy sarny.

Żołędzie i koniczyna

W szczytowym okresie wegetacji sarni stół jest bogato zastawiony. Przy tak dużym wyborze zwierzyna wybiera już tylko ulubione rośliny. Zboża nie cieszą się powodzeniem. Dopiero gdy dojrzeją kłosy, sarna znowu zaczyna się nimi interesować. Jednak jęczmienia, który ma długie i twarde „wąsy”, nie lubi. Z kolei ziarna owsa to dla sarny prawdziwy magnes.

Sarny są zdecydowanymi miłośnikami wszelkich roślin leczniczych i ziół jadalnych, takich jak rumianek, kminek, nać marchwi i pietruszki, kolendra, waleriana czy koper. Zakładając klasyczny ogród zielarski na terenie bytowania sarny, stworzymy na pewno bardzo atrakcyjne miejsce dla tej zwierzyny.

Również sady wiśniowe w okresie dojrzewania owoców znajdują się na czele miejsc preferowanych sarnich stołówek. Tymczasem tradycyjne łąki, ubogie w zioła, są przez nie w tym okresie raczej omijane. Jeśli spotkamy je w takich miejscach latem, jest to znak, że szukają tam przede wszystkim ziół i koniczyny. Latem pożywienie znajdują również na kwaśnych terenach i mokradłach porosłych turzycami, gdzie szukają roślin z jagodami.

W miarę procesu drewnienia zioła stają się coraz mniej atrakcyjne dla sarny. Żniwa mogą jednak wywołać tzw. stymulację wiosenną, przy której jeszcze przed zimą rżysko się zazieleni, oferując tym samym dobre świeże pożywienie.

Ważnym źródłem pożywienia w tym okresie będą nasiona i owoce, takie jak dąb, buk czy kasztanowiec. Sarny jednak preferują lżejsze owoce takich drzew, jak klon, jesion czy grab i to one jeśli są stanowią podstawę jesiennego pożywienia sarny. Zwłaszcza pojedyncze drzewa na terenach ubogich w inne pożywienie są dla zwierzyny bardzo interesującym miejscem.

Czas głodu

Od początku grudnia do marca zapotrzebowanie sarny na żer jest mniejsze. Niemieccy naukowcy postanowili dokładnie zbadać to zjawisko. Analizie poddano w sumie 220 saren, z czego 86 pochodziło z terenów leśnych i 134 z terenów rolniczych.

W obu typach siedlisk zawartość energetyczna karmy spada we wrześniu, ale jesienią szybko rośnie na terenach rolniczych. Aby zrekompensować różnicę, sarny żyjące w lasach muszą jeść więcej. Naukowców zaskoczył fakt, że jesienią i zimą żwacze „leśnych” saren nie zmniejszają się, a wręcz powiększają w porównaniu z latem. Udowodniono więc, że sarny wyrównują energetyczną różnicę między siedliskami ilością przyjmowanego pożywienia. Okazało się również, że sarny z terenów rolniczych w dzisiejszych czasach „nie zauważają” zimy. Spadek ilości energetycznego żeru nie został tam stwierdzony.

Niezależnie od pory roku siedliska na terenach rolniczych dostarczają sarnom więcej „przetwarzalnej” karmy niż środowiska leśne. Sarny z terenów rolniczych mają więc do dyspozycji więcej energii w pożywieniu niż te żyjące w lesie.

Dlatego na terenach rolniczych sarny można spotkać przez cały rok. Pola, na których uprawiane są rzepak i zboża ozime, działają jak magnes. Nawet przy dużej pokrywie śnieżnej niektóre partie pola są rozgrzebane i wyjedzone. Preferowane są jednak kapustne i zimowe odmiany buraków pastewnych. Zjadane są w tym czasie nie tylko części listne, ale też łodygi. Od stycznia do marca dużym powodzeniem wśród zwierzyny cieszą się buraki cukrowe. Na otwartych terenach ważne są także gałązki z wszelkich graniczących z tymi terenami żywopłotów i zagajników.

Sarny żyjące w lasach nie mają tak kolorowo. Udział ziół w ich zimowym pożywieniu siłą rzeczy drastycznie spada, a podstawą diety stają się pędy drzew i krzewów oraz krzewinki, wśród których do najważniejszych należą jagody, jeżyny i maliny, ale również inne liczne krzewy, przede wszystkim pozbawione kolców, takie jak trzmielina czy leszczyna.

Wśród krzewinek prym wiedzie pospolita jagoda. Najchętniej jest ona spożywana w maju, ale sporym powodzeniem cieszy się również w innych okresach. Jej jagody są zjadane w czasie późnego lata, a listki w miesiącach zimowych, gdy doskwierać zaczyna brak bogatych w białko ziół. Absolutnym zimowym hitem jest jeżyna, występująca w naszych rodzimych lasach w różnych odmianach. Brakuje jej tylko na bardzo ubogich i zaciemnionych terenach. Zimą listki jeżyny są dla sarny szczególnie atrakcyjne, ponieważ nie znajduje ona innego lekkostrawnego pożywienia. Podobnie jest z pędami maliny i jarzębiny, które należą do zimowych przysmaków.

Światło dla zwierzyny

Z analiz składu pokarmowego wynika, że dla sarny najważniejsze są miejsca z dużą ilością światła i świeżą zielenią. Łąka z ubiegłoroczną, starą trawą albo suchymi, łykowatymi badylami jest nieporównywalnie mniej atrakcyjna niż świeżo skoszona, na której dzięki dostępowi światła rosną młode rośliny. Jeśli chcemy skutecznie poprawiać nasze siedliska, to musimy odkrywać podłoże. Im bardziej las jest gęsty i zacieniony, tym mniej będzie w nim zwierzyny.

Ta zasada dotyczy również terenów polnych. Jeśli uda się namówić jakiegoś rolnika do pozostawienia wolnej niewielkiej przestrzeni na polu kukurydzy albo rzepaku, to jest duże prawdopodobieństwo pojawienia się tam nie tylko saren – to dla nich znakomita stołówka.

Jeszcze całkiem niedawno tereny rolnicze były dla wszystkich przeżuwaczy trudne do wykorzystania. Zwierzyna w czasie jesieni i zimy uzyskiwała z nich niewiele energii. Praktycznie już jesienią – ze względu na okres żniw – na polach nie znajdowała roślin, dzięki którym mogła wytworzyć rezerwę tłuszczową na czas zimy. Trudnym okresem był również początek wiosny, gdy na przełomie marca i kwietnia rezerwy były już wyczerpane, a metabolizm wzrastał. Puste pola i powolna wegetacja nie były w stanie dostarczyć wystarczającej ilości energii.

Transformacja, jaką przeszedł nasz kraj w latach 90. ubiegłego wieku, doprowadziła do głębokich zmian w gospodarce rolnej. Przede wszystkim znacząco wzrósł udział zbóż ozimych i udział poplonów. Dodatkowo zmiany klimatu spowodowały przesunięcie pór roku. Wiosna przychodzi wcześniej, a zimy są krótsze i zazwyczaj bezśnieżne.

Dlatego nasze obserwacje i badania biologów potwierdzają, że liczebność populacji (nie tylko sarny) wzrasta. Jeśli godzimy się na ten wzrost, by nie generować konfliktów z leśnikami i rolnikami, musimy zapewnić zwierzynie całoroczny dostęp do odpowiedniej, naturalnej bazy żerowej, która będzie odpowiadać specyficznym potrzebom energetycznym. A jeśli przy tym uda się nam wykorzystać wnioski płynące z badań oraz z obserwacji i zaspokoić indywidualne preferencje smakowe poszczególnych gatunków i populacji, tym lepiej!

Źródło: wildmen.pl

[Z KRAJU]

Mamy rekord, żubry w Polsce przekroczyły magiczną granicę. Było z nimi źle.

Według najnowszych danych w Polsce jest już 3060 żubrów

Gdybyśmy sto lat temu powiedzieli komukolwiek w Polsce, że w naszych lasach będzie znów żyło ponad 3 tys. żubrów, roześmiałby się z żalem. Nie wyglądało na to, że są szanse na ocalenie największego ssaka Europy. Tymczasem ostatnie liczenie wskazuje, że mamy aż 3060 osobników. To najwyższa liczba od wieków. Musiałoby to być może w XVIII w., a może i wcześniej. Uznawany za zwierzę królewskie żubr przez lata zdołał dzięki temu uniknąć losu tura – innego reliktu epoki lodowcowej, który wyginął kilkaset lat temu.

Żubr prawie podzielił los wymarłego tura

Żubr i tur królowały w lasach i puszczach porastających Polskę od tysięcy lat. W czasach akcji powieści „Krzyżacy” Henryka Sienkiewicza, gdy przed wojną z Zakonem polskie wojska polują m.in. na tury, zwierzę to było już jednak rzadkie. Zniknęło w XVII w. Przyjmuje się, że ostatni tur na polskich ziemiach padł w 1627 r. w Puszczy Jaktorowskiej pod Żyrardowem. Może jakieś przetrwały do kolejnego stulecia w Prusach Wschodnich, ale to tylko pogłoski. Żubr przetrwał dłużej, ale i w jego wypadku wydawało się, że zagłada jest nieuchronna. Od XVII w. był także coraz rzadszy, a w XIX w. nie chroniły go już żadne królewskie akty. Wymierał i wraz z nastaniem I wojny światowej dziko żyjących żubrów w Europie już w zasadzie nie było. Ich ostatnią ostoją była Polska, zwłaszcza Puszcza Białowieska, ale i tam wymarły.

Żubr zaczął znikać w XIX w.

Według rosyjskich pomiarów w Puszczy Białowieskiej za czasów cara Aleksandra I mieliśmy w tym lesie niespełna 2 tys. ostatnich zwierząt. Był to rok 1857. Zwróćmy uwagę, to mniej niż obecnie. Żeby więc znaleźć ostatni przypadek, gdy Polska mogła się poszczyć 3 tys. żubrów, trzeba by się pewnie cofnąć do XVIII w. albo samego początku XIX stuleci. Żubr wymarł na wolności w Polsce między 1919 a 1921 r. – w zależności od źródeł, rozmaicie podaje się datę śmierci ostatniego osobnika żyjącego na swobodzie. A zatem sto lat temu wydawało się, że to wspaniałe zwierzę podzieli los tura. Na szczęście tak się nie stało. Największego lądowego ssaka Europy udało się ocalić i odtworzyć dzięki osobnikom trzymanym w niewoli – na jego szczęście żubry były niegdyś ozdobą wielu zwierzyńców, dawano je w podarunku dla królów czy arystokratów. To gatunek uratowało. W 1923 r. z inicjatywy prof. Jana Sztolcmana (słynnego badacza zwierząt w Ameryce Południowej) założono Międzynarodowe Towarzystwo Ochrony Żubra. Doliczyło się ono 54 żyjących w tamtym czasie osobników czystej krwi. Dwa pierwsze żubry ponownie znalazły się na wolności w Puszczy Białowieskiej jesienią 1929 r. W roku 1939 w Puszczy było już tylko 16 zwierząt, które szczęśliwie przetrwały II wojnę światową.

Podkreślmy: 16 zwierząt. Dzisiaj mamy 3060, jak podają Lasy Państwowe, które właśnie opublikowały wyniki corocznej inwentaryzacji tych ssaków. Liczba żubrów jest wyższa niż rok wcześniej o 240 osobników. Ich przytłaczająca większość (2855) to żubry żyjące na wolności.

Ogromny sukces Polski i jej przyrody

To jest ogromny sukces, jeden z największych sukcesów polskiej i zarazem światowej przyrody, bowiem ocalenie żubra to gigantyczny wkład Polski w ochronę światowego dziedzictwa przyrodniczego. Żubr nierozerwalnie kojarzy się z Polską jako symbol naszych lasów, ale i odradzania się przyrody, o ile tylko damy jej na to szansę. Relikt dawnych epok związany tak mocno z dawnymi lasami pierwotnymi okazuje się dawać sobie radę także w przekształconym środowisku, w nowych lasach rosnących w Polsce. Wychodzi na pola, dostosowuje się do nowych wyzwań. Żubry występują teraz w bardzo wielu zakątkach kraju, nie tylko w Puszczy Białowieskiej – swoim mateczniku. Mamy je w Bieszczadach, w Gorcach, w Puszczy Noteckiej. W Puszczy Białowieskiej jest ich najwięcej, bo 870 osobników, ale Bieszczady mają 765 żubry.

Żubry tworzą teraz spore stada

Puszcza Knyszyńska na Podlasiu dysponuje 562 zwierzętami, a liczba żubrów w zachodniej Polsce przekracza 400. Łącznie obserwuje się osiem wolnych populacji (Puszcza Białowieska, Puszcza Knyszyńska, Puszcza Borecka, Bieszczady, zachodnia Polska z Puszczą Notecką, Lasy Janowskie, Puszcza Augustowska i Puszcza Romincka).

Światowa populacja żubrów zbliża się do 10 tys., co pokazuje, jak istotne miejsce zajmuje tu Polska. Zwierzęta żyją także na Białorusi, w Rosji, Ukrainie, Rumunii czy Słowacji. Powyżej 100 żubrów mają także Niemcy, Szwecja, Litwa czy Francja.

Źrodło: zielona.interia.pl

[Z ŻYCIA KOŁA]

W dniu 09.05.2025 r. odbyło się Walne Zgromadzenie Członków Koła Łowieckiego „SZARAK” w Myszkowie. W dziale GALERIA publikujemy krótką fotorelację z tego ważnego w życiu Koła wydarzenia.

[Z KRAJU]

Przyrodnicy biją na alarm. Szopy pracze dotarły do centralnej Polski i dziesiątkują ptaki w Kampinoskim Parku Narodowym.

Badania genetyczne potwierdzają, że drapieżniki dotarły pod Warszawę z terenów Niemiec. U naszych zachodnich sąsiadów stały się już poważnym problemem, a ich liczba szacowana jest na setki tysięcy. Czy podobnie będzie w Polsce? Rodzina szopów nagrała się wczesnym rankiem na fotopułapke w Kampinoskim Parku Narodowym. Jeszcze wiele lat temu taka scena w Polsce byłaby nie do pomyślenia. Szopy to zwierzęta z Ameryki, cała rodzina ssaków szopowatych występuje wyłącznie na kontynencie amerykańskim, przynajmniej w stanie naturalnym. To zwierzę, które latami znaliśmy tylko z kreskówek np. Disneya, książek czy zoo. Teraz mieszkają w Polsce.

Szopy z Kampinosu to potomkowie kilku niemieckich populacji które się ze sobą wymieszały. To właśnie to wysokie zróżnicowanie populacji czyli wiele wariantów genów to jeden z czynników które napędzają tę inwazję.

Źrodło: zielona.interia.pl

[Z ŻYCIA ZWIĄZKU]

W dniach 28-29.03.2025 w Jachrance odbył się XXV Krajowy Zjazd Delegatów Polskiego Związku Łowieckiego. Jest nam miło poinformować, że jednym z Delegatów jest Członek Naszego Koła – Łowczy Koła Łowieckiego „Szarak” Kol. Adam Jakubiec.

 

To organizowane co pięć lat wydarzenie zgromadziło ponad 260 spośród 284 uprawnionych do głosowania delegatów, reprezentujących wszystkie okręgi PZŁ. Przewodniczącym Zjazdu został prezes Naczelnej Rady Łowieckiej Marcin Możdżonek. 

Podczas dwóch dni obrad delegaci podjęli szereg kluczowych uchwał. Jedną z najważniejszych było zatwierdzenie Strategii Zrównoważonego Łowiectwa w Polsce do roku 2030 z perspektywą do roku 2035. Przyjęto również istotne zmiany w Statucie PZŁ, dostosowując jego zapisy do obowiązującej ustawy Prawo łowieckie. To krok w stronę bardziej nowoczesnego, sprawnego i oszczędnego funkcjonowania naszego Związku.

Zjazd nadał także tytuł Członka Honorowego PZŁ 23 osobom, w tym trzem pośmiertnie. Uhonorowani zostali: Maria Głowacka, Marek Gorski, Bronisław Rowecki, Janusz Brodziński, Andrzej Tomek, Janusz Szkatuła, Grzegorz Wiśniewski, Antoni Przybylski, Krzysztof Mielnikiewicz, Wojciech Szymański, Augustyn Mroczkowski, Radosław Żołnierzak, Maciej Kaliski, Krzysztof Szpetkowski, ks. Wojciech Frątczak, Piotr Sikorski, Urszula Pasławska, Kazimierz Kasprzyk, Stanisław Grylewicz, Zbigniew Ziobrowski (pośmiertnie), Marek Radzikowski (pośmiertnie), Zdzisław Rutkowski (pośmiertnie).

Wydarzenie zgromadziło również wielu znamienitych gości reprezentujących najważniejsze instytucje państwowe i organizacje społeczne. Obecni byli m.in.:

  • Wicepremier, minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz

  • Sekretarz stanu w MON Stanisław Wziątek

  • Sekretarz stanu w MRiRW Stefan Krajewski

  • Sekretarz stanu w MSWiA Wiesław Leśniakiewicz

  • Sekretarz stanu MKiŚ Miłosz Motyka
  • Przewodnicząca Sejmowej Komisji Ochrony Środowiska zasobów Naturalnych i Leśnictwa, poseł Urszula Pasławska

  • Senatorowie Ryszard Bober i Waldemar Pawlak

  • Posłowie Mirosław Maliszewski, Rafał Romanowski, Paweł Sałek

  • Prezes KRIR Wiktor Szmulewicz

  • Prezes ZG PZW Beata Olejarz

Wicepremier Kosiniak-Kamysz wyraził wdzięczność myśliwym za realizację misji w imieniu państwa. Podkreślił nasze kompetencje i gotowość do działań istotnych dla bezpieczeństwa narodowego. Zapewnił, że nie zgadza się na stygmatyzację środowiska łowieckiego.

Miłosz Motyka z Ministerstwa Klimatu i Środowiska dziękował za odwagę i konsekwencję w realizacji kluczowej dla przyszłości kraju i gospodarki łowieckiej zasady zrównoważonego rozwoju.

Stanisław Wziątek (MON) zaznaczył, że polska kultura łowiecka stanowi ważny element tożsamości narodowej i europejskiej, natomiast Stefan Krajewski (MRiRW) podkreślił dobrą i potrzebną współpracę myśliwych z rolnikami, m.in. w walce z ASF i inwazyjnymi gatunkami obcymi.

Wyrazy uznania za naszą działalność przekazał również prezes KRIR Wiktor Szmulewicz, zaznaczając, że bez myśliwych prowadzenie rolnictwa w Polsce byłoby dziś niemożliwe.

XXV Zjazd potwierdził siłę i jedność naszego środowiska. Podjęte decyzje oraz słowa wsparcia ze strony przedstawicieli państwa i partnerów społecznych są dowodem na to, że polscy myśliwi mają ważną rolę do odegrania – nie tylko w łowiskach, ale i w strukturze nowoczesnego społeczeństwa.

Źródło: nrl.org.pl

[STATUT PZŁ]

Na posiedzeniu w dniu 25.01.2025 Naczelna Rada Łowiecka Uchwałą NRŁ nr 291/2025 uchwaliła proponowany projekt zmian do Statutu Polskiego Związku Łowieckiego (do pobrania pod poniższym linkiem).

PROJEKT ZMIAN STATUTU PZŁ

Zwracamy się z prośbą do Koleżanek i Kolegów o zgłaszanie uwag do proponowanych zmian w Statucie PZŁ do dnia 10 lutego 2025 r. poprzez (dostępny pod linkiem) FORMULARZ ZGŁOSZENIOWY . Ostateczna treść Statutu PZŁ zostanie przedstawiona na XII posiedzeniu Naczelnej Rady Łowieckiej w dniu 21 lutego 2025 r.  i przekazana do Krajowego Zjazdu Delegatów PZŁ.

Źródło: www.pzlow.pl

[PRAWO]

 

W związku ze skierowaniem w dniu 20 stycznia br. do zaopiniowania przez Polski Związek Łowiecki projektu rozporządzenia Ministra Klimatu i Środowiska zmieniającego rozporządzenie w sprawie określenia listy gatunków zwierząt łownych, przedstawiamy opinię Polskiego Związku Łowieckiego, która w dniu dzisiejszym została przesłana do Ministerstwa Klimatu i Środowiska.

OPINIA PZŁ

Źródło: www.pzlow.pl

[*]

Z wielką przykrością chcieliśmy poinformować, że z naszego grona do Krainy Wiecznych Łowów odszedł wieloletni członek Koła Łowieckiego „SZARAK” w Myszkowie Kolega Marian Skorek.

Pamięć o Nim niech zawsze pozostanie wśród nas, a umiłowana knieja niech wiecznie szumi nad Jego mogiłą!

[PRAWO]

W dziale OKRESY POLOWAŃ zostały umieszczone zmiany w okresach polowań na poszczególne gatunki zwierząt łownych, które weszły w życie w związku z Rozporządzeniem Ministra Klimatu i Środowiska z dnia 29 czerwca 2022 r. zmieniające rozporządzenie w sprawie określenia okresów polowań na zwierzęta łowne.

[OBWODY ŁOWIECKIE]

W dziale DO POBRANIA zostały umieszczone pliki map obwodów łowieckich nr 50 i 78, a także pliki z opisem granic oraz danymi z rejestru powierzchniowego obydwu obwodów.